wtorek, 22 marca 2011

MARZEC - KWIECIEŃ


Prawdziwa historia Hrabiego Drakuli…

To miały być wspaniałe wakacje. Zapowiadały się świetnie. Miałem pojechać z rodzicami i bratem do Transylwanii w Rumunii. Wszyscy w szkole mi zazdrościli, ponieważ chcieliśmy zwiedzić zamek Hrabiego Drakuli.

3 lipca mieliśmy lot do Rumunii. Byłem spakowany już od wielu dni. Nie mogłem wytrzymać. Wreszcie nadszedł wymarzony dzień. Lot był spokojny, nic dziwnego się nie działo. Po wylądowaniu, poszliśmy po bagaże. Następnie wynajęliśmy auto i pojechaliśmy do naszego domku.

Na granicy miasta było napisane coś w stylu: ,,Wjazd tylko na własne ryzyko”. Kiedy wreszcie dotarliśmy do domku, zrobiło się już bardzo późno, więc wszyscy położyliśmy się spać. Rano wstałem pierwszy. Umyłem się, ubrałem i poszedłem się przejść.

Wracając, zobaczyłem leżące na schodach miejscowe czasopismo. Podniosłem go i zabrałem ze sobą. Gdy przyszedłem do domu, wszyscy już wstali. Przy śniadaniu dałem gazetę tacie i poprosiłem, żeby nam powiedział, co tam jest napisane, ponieważ jako jedyny znał trochę język rumuński. Najpierw przeczytał sobie po cichu, po czym lekko przybladł. Zapytaliśmy go, o co chodzi, ale przez dłuższą chwilę nie odpowiadał. Wreszcie przetłumaczył nam nagłówek pewnego artykułu: ,,Dziwne zdarzenia w zamku Hrabiego Drakuli. Czy wampiry to tylko legenda?”.

A my mieliśmy zamiar tego dnia tam pojechać… Zapytałem czy to pokrzyżuje nasze plany. Tata stwierdził, że nie boimy się jakichś wampirów i zwiedzimy zamek, który znajdował się w miasteczku Bran. Na miejsce dotarliśmy późnym popołudniem. Zwiedzanie zajęło nam parę godzin. Kiedy wyszliśmy, w parku zobaczyliśmy dziwnych ludzi. Obok nich leżały inne osoby, które wyglądały jak nieżywe. Zaczęliśmy uciekać, mama krzyczała. Na schodach było pełno krwi. Dotarliśmy do samochodu i ruszyliśmy z piskiem opon. Gdy dojechaliśmy do domu, zamknęliśmy drzwi, okiennice i zabarykadowaliśmy je stołami, szafami, krzesłami i czym tylko się dało. Nie zasnęliśmy przez całą noc.

Rano wyszedłem przed dom i zobaczyłem leżącą gazetę. Podniosłem ją i zaniosłem tacie. Był w niej długi artykuł, poświecony wczorajszym wydarzeniom w zamku Hrabiego Drakuli.

Firma Direct Company przepraszała wszystkie osoby, które narażone były na stres, w związku z kręceniem scen do nowego filmu „Prawdziwa historia Hrabiego Drakuli”…

Piotr Kubica, kl. VI

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Książka nr 2 (kl. VII-VIII)

Nancy H. Kleinbaum Stowarzyszenie Umarłych Poetów Pytania do książki zostaną opublikowane 6 grudnia.